Interweniujemy w sprawie tramwajowego armagedonu w Łodzi

W przeciągu zaledwie tygodnia już kolejny raz pasażerowie łódzkiego transportu zbiorowego doświadczyli niedopuszczalnych zatrzymań. Czwartkowy poranek (15.06) okazał się być okresem zupełnie bez komunikacji tramwajowej w Łodzi, czymś, co we współczesnej historii Łodzi jeszcze się nie zdarzyło. We wczesnych godzinach rannych doszło do zatrzymania ruchu pojazdów szynowych przy wyjeździe z zajezdni Telefoniczna, na skutek śmiertelnego wypadku z udziałem osoby postronnej.

Stało się to, przed czym wielokrotnie ostrzegano w okresie poprzedzającym zamknięcie dla eksploatacji drugiej stacji obsługi tramwajów na Chocianowicach. Skumulowanie całego taboru w jedynej czynnej obecnie zajezdni, do której prowadzi tylko jedna trasa tramwajowa, to logistyczny koszmar dla organizatora i operatora komunikacji miejskiej w Łodzi. Pozostawienie pojedynczej trasy wyjazdowo-zjazdowej od samego początku rodziło obawy o to, co stanie w przypadku braku możliwości wyjazdu tramwajów na miasto – mówi Krzysztof Kantorski.

Wystarczyły zaledwie trzy dni i czarny scenariusz stał się rzeczywistością. Na kilka godzin łodzianie i łodzianki zostali pozbawieni możliwości korzystania z tramwajów podczas porannych dojazdów z pracy oraz szkół i uczelni wyższych. To sprawiło, że musiano w trybie pilnym zorganizować zastępczą komunikację autobusową, która jak można się było spodziewać, nie była w stanie pokryć zapotrzebowania na przewozy. Dodatkowo wobec braku odpowiedniej rezerwy kadrowo-taborowej, pojazdy do obsługi tego nadzwyczajnego zadania musiały zostać częściowo przekierowane z obsługi liniowej sieci autobusowej. Z automatu przełożyło się to na kolejne perturbacje także i w tym obszarze.

Czwartkowe zdarzenie jest pokłosiem niezwykle krótkowzrocznej polityki byłych oraz obecnych władz miasta wobec transportu zbiorowego. W 2011 roku zlikwidowana została zajezdnia tramwajowa Dąbrowskiego, która mogłaby niejednokrotnie być kołem ratunkowym. Zajezdnia Helenówek od 2012 nie jest wykorzystywana w żaden sposób. To nie mogło zakończyć się pozytywnie i dzisiaj mieszkańcy boleśnie odczuli tego skutki – przekonuje Daniel Podmanicki z zarządu ŁCN. 

Od dłuższego było wiadomo, że zajezdnia Chocianowice zostanie tymczasowo zamknięta. “Można było się do tego odpowiednio przygotować. W 2020 roku podczas awaryjnego remontu torowiska pomiędzy Telefoniczną i Pomorską, część taboru tramwajowego nocowała na ulicach oraz ważniejszych krańcówkach. Podobnie wyglądały sprawy w 2018 podczas awarii wodociągowej” – mówi Hubert Leśniak. Jeżeli podobne rozwiązanie zostałoby wdrożone ponownie, skutki czwartkowego zatrzymania nie byłyby tak dotkliwe dla pasażerów. Istotnym wyzwaniem jest tzw. obsługa codzienna. Niestety na żadnej z pętli łódzkiej sieci tramwajowej nie ma odpowiedniej dla takich prac infrastruktury. 

Co więcej, w poniedziałek 19 czerwca w godzinach porannych prace przy budowie rozjazdu na skrzyżowaniu Zachodnia/Legionów przedłużyły się do czasu porannego szczytu komunikacyjnego, co uniemożliwiło komunikację tramwajową między Bałutami, Julianowem i Radogoszczem. Na domiar złego, choć prace wykonano nieprawidłowo, zostały one odebrane przez Zarząd Inwestycji Miejskich, co poskutkowało wykolejeniem tramwaju i dalszym całkowitym zatrzymaniem ruchu przez resztę dnia. Sparaliżowało to zasadniczo większość centrum miasta i uniemożliwiło sprawny transport na głównej osi tramwajowej miasta. „Trudno oszacować straty, które ponieśli łodzianie — w godzinach pracy, w kosztach komunikacji zastępczej i straconym czasie wolnym, w którym mogliby wykonywać inne czynności — ale też bardzo nadszarpnięte zaufanie do poruszania się zbiorkomem po mieście, które to i tak jest od dłuższego czasu wystawiane na trudne próby i które trudno będzie odbudować” – mówi Grzegorz Korzekwa.  

Dziś wysłaliśmy pismo do MPK, ZIM oraz ZDiT z odpowiednim apelem oraz wnioskiem o udzielenie informacji dot. szczegółów ostatnich zatrzymań. Mamy nadzieję, że nasze propozycje zostaną rozważone i wcielone w życie.